Pani Ulu, znamy się od 5 lat, od początku istnienia naszej firmy, od momentu przywiezienia naszego
pierwszego egzemplarza Siesty do Waszego hotelu. W 2018 kupiliście swoje własne jednostki – obserwowała Pani przez ten czas, jak rozwija się firma i solemarany?
Nie obserwowałam. Po prostu byłam zajęta codziennym życiem Siedliska. Na wszystko przychodzi odpowiedni czas, więc kupiliśmy nasze pierwsze Solemarany w 2018 i jak Pani wie, zamówiliśmy kolejne.
Jak Solemarany Coco, (nasz drugi model Solemaranu), wpisały się w klimat Moreny?
Doskonale się wpisały, odkąd je mamy są przebojem na jeziorze, trzeba zapisywać się na listę, by z nich skorzystać, stąd decyzja o kupnie kolejnego.
Czy jest jakaś opinia dotycząca jednostek, którą Pani szczególnie zapamiętała?
Tak 🙂 od gości z Niemiec, że w końcu można poleniuchować na jeziorze i podziwiać widoki, a nie wiosłować
w upale. Na naszym jeziorze jest strefa ciszy, więc nie używamy silników motorowych. Z tej ciszy my się bardzo cieszymy. I – jak słychać – nasi goście również.
Moi znajomi, znajomi znajomych, mówią o Siedlisku (to opinia, która się powtarza), że jest to miejsce luksusowe, ale nie snobistyczne, że czują się tu naturalnie. Jak to osiągnęliście?
Zespołowo! Hotel, taki jak nasz, to miejsce, gdzie goście generalnie wypoczywają. Staramy się więc stworzyć dobre do tego warunki 🙂 A natura wokół bardzo nam pomaga. Jesteśmy położeni na cyplu oblanym wodą, 4 ha ziemi, gdzie wiszą hamaki, są leżaki, mamy sad, ogródek, plażę, dostęp do jeziora i uśmiech na twarzy. Często też powtarzam mojemu zespołowi, by taki serwis zapewnili gościom, jakiego oczekiwaliby na swoich wakacjach.
My lubimy po prostu umilać gościom pobyt.
Dyrektorzy hoteli często się zmieniają, a Pani jest związana z Siedliskiem od początku, czyli prawie 20 lat.
To Pani drugi dom. Co Panią osobiście urzeka w Siedlisku? Co lubi Pani w swojej pracy najbardziej?
Jestem długosdystansowcem 🙂 Nie ma możliwości zbudowania czegokolwiek w rok czy dwa. Budowanie
firmy to długofalowy proces, na lata. Moja historia z Moreną zaczęła się na placu budowy, trwa do dzisiaj. Moment, kiedy hotel jest gotowy na przyjęcie gości to koniec inwestycji, ale początek wspaniałej przygody. Morena bardzo się zmieniła przez te 20 lat, rozbudowa, nowy basen zewnętrzny, dodatkowe usługi, a przede wszystkim utrzymanie jej w dobrej kondycji przez te lata. Inwestycje to jedno, a najważniejsze to budowanie relacji z ludźmi. Mamy w Morenie zespół, który jest jak duża rodzina, jest wielu pracowników, którzy tak jak ja zaczynali pracę gdy startowaliśmy. Mamy też wielu klientów, którzy przyjeżdzają do nas od prawie 20 lat, widzieliśmy jak rodziły się im dzieci, jak dorastają. Tych emocji nie dostarczy praca, którą często się zmienia – ale do tego potrzeba atmosfery, by się chciało chcieć. Każdy z nas spędza dużo czasu w pracy, więc fajnie jak praca może być drugim domem. Co lubię w niej najbardziej? Swoją pracę, bo to w zasadzie nie praca.
Mazury Garbate – to wyjątkowa część Mazur, pełna pagorków, jezior większych i mniejszych.
Okolica bardzo malownicza o każdej porze roku. Czy Pani – jako szczęśliwa Mazurka – poleciłaby jakieś mniej znane miejsce? Takie, którego nie minie się jadąc główną drogą, a gdzie można by wybrać się np. rowerem
z Moreny, mając potem świadomość, że odkryło się dla siebie coś nowego?
Każdy postrzega świat inaczej, na każdym z nas inne rzeczy robią wrażenie. Ja jestem ciągle zakochana
w Mazurach i o każdej porze roku, nawet jak w listopadzie leje deszcz, a niebo jest ciągle szare, to wieczór przy kominku z książką sprawia, że ta szarość znika. Mam takie miejsce, w zasadzie przy asfaltowej drodze, które łatwo minąć jadąc autem. Zatrzymywałam się tam i radowałam oczy – przy drodze między Woszczelami, a Zelkami
– w lewo drogowskaz Małkinia, a na prawo piękny widok na jezioro Sawinda, polecam.
Co goście cenią w Siedlisku? Nowoczesność w tradycyjnej ramie, świeże powietrze, przestrzeń,
doskonałe warunki? Widoczną fantazję właścicieli, miłą obsługę, Boskiego labradora?
Goście przede wszystkim cenią sobie ciszę. Mówią ,że nigdzie tak dobrze nie śpią. Cenią sobie też to,
że mimo pełnego hotelu latem, nie odczuwa się tego. Boski, nasz nowy pies, skrada serca i małym i dorosłym gościom. Trudno go nie lubić. I myślę, że lubią Siedlisko za atmosferę, że mogą w dresach spędzić cały tydzień
bez makijażu i szpilek.
Siedliskowa restauracja – trudno z niej wyjść – nie tylko ze względu na kuchnię, ale także na urzekający
widok z ogromnych okien na 3 strony świata, w tym na jezioro. Czy próbowaliście przenieść przyjemność jedzenia z widokiem na jezioro – na samo jezioro?
Gdy tylko Solemarany do nas przyjechały, przygotowaliśmy koszyki z zawieszoną kartką: WEŹ MNIE NA KATAMARAN. To zestaw do wyboru: śniadanie, lekki lunch czy romantyczna kolacja. Tu ograniczeniem jest tylko fantazja gościa.
Czy Morena lubi dzieci? Czy dzieci mają w Morenie swój świat?
Morena to bardzo dużo dzieci! Miejsca zabaw dla dzieci, zajęcia dla dzieci, menu dla dzieci, czekoladowe
drzewo dla dzieci, gry, kolorowanki i cała reszta. Mamy takie dzieci, które przyjeżdżały kiedyś z rodzicami,
dzisiaj przyjeżdżają z przyjaciółmi, rośnie nam nowe pokolenie gości.
Czy jest coś, o co chciałaby Pani mnie zapytać?
Jakieś nowe pomysły?
J.K. Pomysłów na rozwijanie Solemaranów mamy kilka – częściowo są na etapie przygotowywania, jak dach solarny. Zastanawiamy się, jak budować nasze jednostki, by były jak najbardziej ekologiczne i w produkcji mniej szkodzące środowisku. Myślimy cały czas o rozwijaniu idei odpoczynku solemaranowego, o nowej jakości spędzania czasu na wodzie.
Dziękuję, Pani Ulu.
Urszula Orpik – dyrektorka hotelu Siedlisko Morena, jednego z najlepszych na Mazurach. Kobieta zadowolona
z życia, spełniona, szczerze uśmiechnięta. Od kilku lat mieszka w Ełku, gdzie jest bardzo szczęśliwa.
Mazurka z pochodzenia i z wyboru.
Rozmawiała Joanna Krawczyk